Las jesienią jest szczególnie piękny - zmieniające się pory roku potrafią go tak wspaniale przystroić, że aż zachwyca. W dzieciństwie mieszkałam nieopodal lasu i zawsze czułam się z nim silnie związana. Gdy otoczenie stawało się nie do zniesienia, uciekałam, by błąkać się po leśnych ścieżkach. Ileż przemyśleń na tematy egzystencjalne i ciekawych pomysłów artystycznych przyszło mi w takich okolicznościach do głowy! W czasie liceum zaprzyjaźniłam się z lasem jeszcze bardziej - odprowadzał mnie co dzień do szkoły i jako pierwszy witał, gdy z niej wracałam. Tak się też złożyło, że na lata mojej licealnej edukacji nałożył się renesans stylu hippisowskiego - każdy nosił dzwony i obwieszał się kilogramami biżuterii, głównie hand-made. Ja wpadłam w totalny szał tworzenia najrozmaitszych naszyjników, do wykonania których często wykorzystywałam dary lasu - żołędzie, jarzębinę, patyki, a nawet szyszki i liście. Stąd też z zachwytem przyjęłam propozycję poprowadzenia warsztatów rękodzieła, polegających na tworzeniu takiej właśnie biżuterii z darów lasu, podczas Święta Pieczonego Ziemniaka.
27 września 2021
13 września 2021
Najlepszy czas na naturalne farbowanie - nawłoć późna, nawłoć kanadyjska
Pierwsze oznaki zbliżającej się jesieni pojawiają się w moim ogródku już na początku sierpnia. Nie ukrywam, że schyłek lata upodobałam sobie najbardziej ze wszystkich pór roku. Obfitość owoców, kwiatów, zapachów i kolorów, powietrze jeszcze ciepłe, choć nie tak już upalne (swoją drogą tego lata było trochę kiepsko pod tym względem), nawet aromat butwiejących liści, to moje idealne środowisko. Mój nieuporządkowany, pełen chaszczy i niekoszonej trawy ogród sierpniową porą wygląda według mnie najpiękniej i jest istną skarbnicą roślin odpowiednich do naturalnego farbowania. A królują w nim nawłocie! Podjęłam więc próbę wykorzystania ich zdolności barwiących i w słoneczny wrześniowy weekend zabrałam się do roboty.
Nawłoć późna (Solidago serotina), jak też nawłoć kanadyjska (Solidago canadensis), nawłoć zwyczajna (Solidago virga-aurea L.) jest czasem błędnie nazywana mimozą, z którą nie ma zupełnie nic wspólnego. Wywodzi się z Ameryki Północnej i jest u nas gatunkiem mocno ekspansywnym. Początkowo była uprawiana w ogrodach, lecz szybko "wydostała się na wolność" i rozprzestrzeniła na ugorach w całej Polsce. Do dziś tworzy na nich gęste zarośla, które swoim systemem kłączy i korzeni "duszą" wszystkie inne miejscowe rośliny. Staropolskie określenia nawłoci to postrzał, postrzelon, żywignat, nieczaj, rózga pasterska. Jeśli zastanawiają Was nazwy "postrzał" i "żywignat", to warto wiedzieć, że używano nawłoci do leczenia złamań i ran postrzałowych. W lecznictwie ludowym stosowano ją do uśmierzania bólu, zwłaszcza głowy, przy kamicy nerkowej i stanach zapalnych dróg moczowych. Warto też wspomnieć, że nawłoć jest też rośliną miododajną, jednak bez większego znaczenia dla pszczelarzy. Pod koniec sierpnia i we wrześniu pszczoły latają już słabiej i zwykle nie pobiera się miodu od pszczół.