Biżuteria z darów lasu - warsztaty rękodzieła

Las jesienią jest szczególnie piękny - zmieniające się pory roku potrafią go tak wspaniale przystroić, że aż zachwyca. W dzieciństwie mieszkałam nieopodal lasu i zawsze czułam się z nim silnie związana. Gdy otoczenie stawało się nie do zniesienia, uciekałam, by błąkać się po leśnych ścieżkach. Ileż przemyśleń na tematy egzystencjalne i ciekawych pomysłów artystycznych przyszło mi w takich okolicznościach do głowy! W czasie liceum zaprzyjaźniłam się z lasem jeszcze bardziej - odprowadzał mnie co dzień do szkoły i jako pierwszy witał, gdy z niej wracałam. Tak się też złożyło, że na lata mojej licealnej edukacji nałożył się renesans stylu hippisowskiego - każdy nosił dzwony i obwieszał się kilogramami biżuterii, głównie hand-made. Ja wpadłam w totalny szał tworzenia najrozmaitszych naszyjników, do wykonania których często wykorzystywałam dary lasu - żołędzie, jarzębinę, patyki, a nawet szyszki i liście. Stąd też z zachwytem przyjęłam propozycję poprowadzenia warsztatów rękodzieła, polegających na tworzeniu takiej właśnie biżuterii z darów lasu, podczas Święta Pieczonego Ziemniaka.


Warsztaty rękodzieła prowadzę od ponad dziesięciu lat i są one dla mnie niegasnącym źródłem satysfakcji. Niewiele rzeczy uszczęśliwia mnie bardziej, niż praca z ludźmi i możliwość przekazania jakiejś nowej wiedzy, zaszczepienia inspiracji czy też spędzenia czasu twórczo, w gronie artystycznych dusz i w sprzyjającej relaksowi atmosferze. Aktualnie pracuję przede wszystkim z Seniorami, z którymi praca jest niezwykle przyjemna, acz specyficzna, zatem bardzo ucieszyła mnie okazja do pracy z dziećmi. Jednak, co by mnie mówić, i jedna i druga grupa, zalicza się do wyjątkowo wymagających odbiorców. Mając powyższe na względzie, poczyniłam szczególne przygotowania do warsztatów z tworzenia biżuterii.

Na początku wybrałam się do lasu, na drobny rekonesans - chciałam się zorientować, czym będziemy dysponować i czy zdobycie leśnych darów może sprawić trudność uczestnikom. W krótkim czasie zebrałam cały koszyk skarbów i już w Pracowni przystąpiłam do ich zagospodarowania. Na początek rozłożyłam wszystko na stole, wyjęłam potrzebne materiały i narzędzia, a w chwilę potem cała Pracownia przesiąknięta była przyjemnym zapachem lasu. I aż mi się zachciało na powrót znaleźć w tej leśnej scenerii, albo jeszcze lepiej - zaaranżować ją wokół siebie. Niestety, czasu było mało, a do lasu daleko, więc ostatecznie przyczepiłam nad stołem kilka pędów chmielu, bogato pokrytych szyszkami. W takim zielonym otoczeniu kontynuowałam tworzenie przykładowych prac na warsztaty rękodzieła.


Poza skarbami przywiezionymi z lasu postanowiłam wykorzystać też półfabrykaty do tworzenia biżuterii, koraliki, lakier, różnego rodzaju rzemyki, sznurki i zawieszki. Udało mi się "wysępić" od męża małą wiertarkę, która posłużyła mi do wiercenia otworów w żołędziach i gałązkach. Dzięki takiemu zestawowi do wieczora skomponowałam takie oto eko naszyjniki:



Święto Pieczonego Ziemniaka, w ramach którego odbyły się warsztaty rękodzieła, zorganizował Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Radzyniu Podlaskim, wraz z Nadleśnictwem Radzyń Podlaski. Było to kolejne z cyklu spotkanie poświęcone działaniom edukacyjno-sportowym. W czasie imprezy dzieci wzięły udział w grze terenowej połączonej ze spacerem, a ten z kolei połączony był ze zbieraniem skarbów na warsztaty. W międzyczasie można było ogrzać się przy ogromnym ognisku, na którym pieczono kiełbaski oraz ziemniaki (bo jak mogłoby się obyć święto pieczonego ziemniaka bez ziemniaka?). Była też okazja posłuchać opowieści Pani Leśnik o pracy leśników w lesie (czujecie to masło maślane w dzisiejszym poście?). Nie zabrakło oczywiście gier i zabaw zręcznościowych, jak choćby rzut ziemniakiem do celu.


Fot. Marek Topyła

Same warsztaty rękodzieła z tworzenia biżuterii spotkały się z wielkim entuzjazmem! Uczestnicy uzbierali wielką ilość skarbów - szyszek, żołędzi igliwia i mchu między innymi. Pomysły na ich wykorzystanie były nader zaskakujące, a zapał do tworzenia ogromny, dodatkowo wspierany przez towarzyszących dzieciakom rodziców. Nic więc dziwnego, że w niezbyt długim czasie powstały niesamowite naszyjniki, amulety, talizmany i innego rodzaju biżuteria etniczna. Ktoś pokusił się nawet o stworzenie całego kompletu, składającego się z naszyjnika i kolczyków! Jednym słowem - zabawa była przednia.


Fot. Marek Topyła


Fot. Marek Topyła




Zarówno organizatorzy, jak i uczestnicy nie mieli cienia wątpliwości, że to był wspaniale spędzony czas, zwłaszcza, że pogoda była rewelacyjna. Radość i duma z własnoręcznie wykonanych ozdób, malujące się na twarzach odjeżdżających dzieci - bezcenne! Niektórzy zabierali jeszcze nie wyschnięte do końca dzieła, więc nieśli je przed sobą, jak najwspanialsze trofea.
A ja również nie kryłam zadowolenia, bo raz - udało mi się znaleźć motywację do spróbowania czegoś, o czym już od dawna myślałam, czyli warsztaty rękodzieła z darów natury. A dwa - spędziłam wspaniałe popołudnie w lesie! Bo w tajemnicy przyznam się Wam, że teraz, gdy od lat mieszkam w centrum miasteczka, najbardziej brakuje mi bliskości lasu właśnie.

Komentarze