12 stycznia 2025

Powrót do źródła

Miewacie czasem wrażenie, że po długiej drodze stajecie nagle w punkcie wyjścia? Ja często, co nie znaczy, że kręcę się w kółko. Kiedyś wyobraziłam sobie, że to jakby podróż po spirali - za każdym okrążeniem jestem na innym poziomie. Dokładnie tak czuję się teraz: wracam do źródła Pracowni Za Płotem z nowym spojrzeniem i świeżymi pomysłami. O czym Wam krótko opowiem.

Wiecie, że rękodzieło towarzyszyło mi od zawsze? Już w dzieciństwie moimi ulubionymi zajęciami było przerabianie i tworzenie. Mam na swoim koncie kilka projektów rękodzielniczych, w tym najdłuższy - Pracownia AnnaMaria, poświęcony artystycznym kartkom i albumom. Dacie wiarę, że rozwijałam go przez ponad dekadę?! Ale kilka lat temu coś się zmieniło.

Zaczęło się od muzyki. To był czas, kiedy w Radzyniu Podlaskim organizowałam kiermasze, na których lokalni twórcy mogli się zaprezentować. Starałam się wprowadzić elementy, które zachęcą mieszkańców do odwiedzin i zakupów. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to wzbogacenie tych wydarzeń muzyką. Na kiermaszach występowali głównie moi znajomi, m.in. folkmetalowa kapela Merkfolk, która zagrała swój drugi w karierze koncert właśnie na organizowanym przeze mnie kiermaszu. Obecnie wydali trzecią już płytę! Szukałam też nowych, muzycznych inspiracji, idących bardziej w kierunku tradycji, o której wtedy miałam raczej zerowe pojęcie ;)

Przełomowym momentem okazały się warsztaty pieśni weselnych podczas Jarmarku Jagiellońskiego w 2014 roku. Trafiłam na Ewę Grochowską, prawdziwy autorytet w dziedzinie muzyki tradycyjnej. To było jak otwarcie drzwi do zupełnie nowego świata! Tak swoją drogą, tamta edycja Jarmarku zaowocowała też inną wspaniałą znajomością, z Agnieszką Jackowiak, właścicielką Hobby Wełna, która wtedy prowadziła warsztaty szycia regionalnych czapek - gamerek.

Śpiewanie stało się nie tylko moją pasją, ale też impulsem do odkrywania innych aspektów tradycji. Zaczęłam szukać inspiracji grzebiąc w starociach. Przeglądałam pamiątki po dziadkach, przywracałam do życia stare meble, wyszukiwałam na pchlich targach jakieś książki, drobiazgi, przedmioty codziennego użytku, które w jakiś sposób miały mnie połączyć z tym, co już przeminęło. A że od lat gromadzę różne artefakty, nie zważając na współczesne trendy nieustającego odgracania przestrzeni, nazbierałam całą masę "rupieci". A wśród nich przedmioty należące do mojej babci: szydełka, naparstki, nitki, książeczki do nabożeństwa. Ponadto własnoręcznie utkany przez nią kilim, elementy warsztatu tkackiego, szpulę uprzędzionej wełny ze starego kołowrotka i... dyplom z 1972 roku za II miejsce w konkursie „Sztuka ludowa północnej Lubelszczyzny”. Uwierzycie, że dopiero wtedy dotarło do mnie, że Babcia była twórczynią ludową dawnego województwa bialskopodlaskiego?


To odkrycie stało się fundamentem Pracowni Za Płotem. Kolory i motyw babcinego kilimu znalazły swoje miejsce w logotypie mojej Pracowni. Od tamtej pory próbowałam przyjrzeć się bliżej dawnym technikom, a także poznać sekrety naturalnego farbowania tkanin. Powstało kilka wpisów na blogu dokumentujących próby zmierzenia się z tematem, które możecie wyszukać w archiwum. Miałam wiele pomysłów, ale życie bywa nieprzewidywalne. Pokrętnymi drogami zaprowadziło mnie do Stowarzyszenia Folkowisko, w którego rozwijanie się zaangażowałam. Zaczęłam studia... no, bardzo dużo się działo.


Dziś, bogatsza o doświadczenia, wracam do odkrywania korzeni i budowania na nich swojej tożsamości. Kto wie? Może uda mi się bliżej poznać twórczość mojej babki? Franciszka Pajdosz zmarła, gdy miałam 15 lat. Wtedy, mimo rękodzielniczych zainteresowań, nie rozumiałam znaczenia jej pracy. Jak widać, do wszystkiego trzeba dorosnąć :)


Jeśli temat wydaje się Wam interesujący, zaglądajcie na moje kanały społecznościowe: Facebook i Instagram, gdzie znajdziecie aktualności z Pracowni. Zachęcam też do zapisania się na newsletter, który już niebawem będzie uruchomiony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz