13 września 2021

Najlepszy czas na naturalne farbowanie - nawłoć późna, nawłoć kanadyjska

Pierwsze oznaki zbliżającej się jesieni pojawiają się w moim ogródku już na początku sierpnia. Nie ukrywam, że schyłek lata upodobałam sobie najbardziej ze wszystkich pór roku. Obfitość owoców, kwiatów, zapachów i kolorów, powietrze jeszcze ciepłe, choć nie tak już upalne (swoją drogą tego lata było trochę kiepsko pod tym względem), nawet aromat butwiejących liści, to moje idealne środowisko. Mój nieuporządkowany, pełen chaszczy i niekoszonej trawy ogród sierpniową porą wygląda według mnie najpiękniej i jest istną skarbnicą roślin odpowiednich do naturalnego farbowania. A królują w nim nawłocie! Podjęłam więc próbę wykorzystania ich zdolności barwiących i w słoneczny wrześniowy weekend zabrałam się do roboty.

Nawłoć późna (Solidago serotina), jak też nawłoć kanadyjska (Solidago canadensis), nawłoć zwyczajna (Solidago virga-aurea L.) jest czasem błędnie nazywana mimozą, z którą nie ma zupełnie nic wspólnego. Wywodzi się z Ameryki Północnej i jest u nas gatunkiem mocno ekspansywnym. Początkowo była uprawiana w ogrodach, lecz szybko "wydostała się na wolność" i rozprzestrzeniła na ugorach w całej Polsce. Do dziś tworzy na nich gęste zarośla, które swoim systemem kłączy i korzeni "duszą" wszystkie inne miejscowe rośliny. Staropolskie określenia nawłoci to postrzał, postrzelon, żywignat, nieczaj, rózga pasterska. Jeśli zastanawiają Was nazwy "postrzał" i "żywignat", to warto wiedzieć, że używano nawłoci do leczenia złamań i ran postrzałowych. W lecznictwie ludowym stosowano ją do uśmierzania bólu, zwłaszcza głowy, przy kamicy nerkowej i stanach zapalnych dróg moczowych. Warto też wspomnieć, że nawłoć jest też rośliną miododajną, jednak bez większego znaczenia dla pszczelarzy. Pod koniec sierpnia i we wrześniu pszczoły latają już słabiej i zwykle nie pobiera się miodu od pszczół.

Jeśli chodzi o zdolności tej fascynującej rośliny do naturalnego farbowania tkanin, to przeczytałam o nich na blogu "Dzikie Barwy" i postanowiłam sprawdzić informacje w praktyce. W tym celu naścinałam spore naręcze ziela, następnie pocięłam nożyczkami pędy, które nie były jeszcze suche. Zalałam je wodą na dobrych kilka godzin, a później gotowałam około dwie godziny. Po czym odcedziłam. Próbki tkanin namoczyłam na godzinę w czystej wodzie. Przed farbowaniem do wywaru dodałam, zgodnie z sugestią znalezioną na wyżej wspomnianym blogu, siarczanu glinowo-potasowego. Próbki gotowałam jakieś półtorej godziny i pozostawiłam je w garnku na noc. Po wypłukaniu i wysuszeniu otrzymałam jasnozielone, dość zdecydowane odcienie. Len, jako, że na wstępie miał ciemniejszy odcień, wygląda na bardziej nasycony. Tkaniny bawełniane zabarwiły się na bardzo jasne kolory. Najlepiej wypadła oczywiście wełna, czyli jedyne w moim eksperymencie włókno pochodzenia zwierzęcego.




Z uwagi na to, że zwykle pozostawiam swoje próbki w garnku na noc, kolejną fazę farbowania przeprowadziłam następnego dnia. Wywar, pozostały z poprzedniego dnia, po podgrzaniu zaprawiłam siarczanem żelaza. Taki rodzaj rozwijania określa się mianem symultanicznego. Wrzuciłam przygotowane próbki i gotowałam około półtorej godziny. Tym razem otrzymałam odcienie dużo chłodniejsze, chociaż porównywalnie nasycone. Nie wiem, jak Wam, ale mi bardziej przypadła do gustu ta stonowana kolorystyka.



Podczas fotografowania wybarwionych próbek myślałam o tym, jak bogatą paletę barw oferuje nam natura. Moje eksperymenty są tego dowodem, a przecież ukazują zaledwie pewną część potencjału drzemiącego w roślinach. Jeszcze do końca nie zdecydowałam, jaki sens będzie miało farbowanie w mojej działalności. Na razie farbuję głównie ścinki i zbieram pomysły, do czego można by je wykorzystać. Powstał z nich całkiem obszerny folder w moim komputerze. Nie ma pewności, czy kiedyś doczekają się realizacji. Ale żal by było nie wykorzystać tak niezwykłych właściwości roślin. Miejcie to na uwadze. Jeśli nie dysponujecie możliwością zbierania i wygotowywania roślin, to z pewnością znajdziecie w specjalistycznych sklepach przygotowane do naturalnego farbowania preparaty. Na pewno zakupicie je w Lublinie w Hobby-Wełna, który prowadzi także sprzedaż wysyłkową. Pamiętajcie jednak, że jeśli raz spróbujecie, możecie się wciągnąć na dobre!
Zaglądajcie na bloga, bo niebawem kolejne barwne eksperymenty. Zapraszam także na instagram, na którym, obok farbowanych próbek, pokazuję codzienne zmagania w Pracowni.

Źródła:
"Atlas Chwastów" prof. dr Włodzimierz Tymrakiewicz, PWRiL 1959
Nauka w Polsce - serwis internetowy Ministerstwa Edukacji i Nauki
Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fischera, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze 2016
"Przewodnik ziołolecznictwa ludowego" Eugeniusz Kuźniewski i Janina Augustyn-Puziewicz, PWN 1986

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz