Lato minęło, a jego ostatnie intensywnie ciepłe dni wykorzystałam na ogarnięcie Pracowni. Porządki robię raczej rzadko i niechętnie, ale jak się już do nich zabiorę, to wiedzcie, że coś się szykuje!
Minęły prawie trzy lata od mojego ostatniego wpisu na blogu, ale kto by liczył? Jeśli spodziewacie się opowieści o tym, jak Pracownia tętniła życiem, tworzyłam dzieła sztuki i przekształcałam świat rękodzieła, to... cóż, mylicie się. Rękodzielnicza przestrzeń? Była, owszem. Ale bardziej jako magazyn do szybkiego zrzucenia rzeczy, które zawadzały w innych miejscach. Prawdziwe życie toczyło się zupełnie gdzie indziej. W pozarękodzielniczych sferach, że tak to ujmę elegancko.
Mierzyłam się z zupełnie odmiennymi wyzwaniami. Tematami, które mają tyle wspólnego z rękodziełem, co młotek z elegancką porcelaną. Ale spokojnie, nie będę się tu wdawać w szczegóły. Ostatni rok był dla mnie bardzo intensywny i zrozumiałam, że w niektórych obszarach mojej aktywności chyba doszłam do ściany. Zamiast się z nią zderzać, postanowiłam... trochę się cofnąć się. Kto wie, może po to, żeby wziąć większy rozbieg?