02 października 2024

Reset u schyłku lata

Lato minęło, a jego ostatnie intensywnie ciepłe dni wykorzystałam na ogarnięcie Pracowni. Porządki robię raczej rzadko i niechętnie, ale jak się już do nich zabiorę, to wiedzcie, że coś się szykuje!

Minęły prawie trzy lata od mojego ostatniego wpisu na blogu, ale kto by liczył? Jeśli spodziewacie się opowieści o tym, jak Pracownia tętniła życiem, tworzyłam dzieła sztuki i przekształcałam świat rękodzieła, to... cóż, mylicie się. Rękodzielnicza przestrzeń? Była, owszem. Ale bardziej jako magazyn do szybkiego zrzucenia rzeczy, które zawadzały w innych miejscach. Prawdziwe życie toczyło się zupełnie gdzie indziej. W pozarękodzielniczych sferach, że tak to ujmę elegancko.


Mierzyłam się z zupełnie odmiennymi wyzwaniami. Tematami, które mają tyle wspólnego z rękodziełem, co młotek z elegancką porcelaną. Ale spokojnie, nie będę się tu wdawać w szczegóły. Ostatni rok był dla mnie bardzo intensywny i zrozumiałam, że w niektórych obszarach mojej aktywności chyba doszłam do ściany. Zamiast się z nią zderzać, postanowiłam... trochę się cofnąć się. Kto wie, może po to, żeby wziąć większy rozbieg?


Zaszyłam się więc na jakiś czas w Pracowni, w której nieźle obrodziło w... pajęczyny. Wprawdzie od czasu do czasu tu wpadałam, ale raczej po to, żeby złapać coś na warsztaty lub wypchnąć z sypialni przedmioty, które już tam nie miały miejsca. Zrobiła się tu klasyczna graciarnia.

Pomyślałam, że schyłek lata to dobra pora, aby tą przestrzeń nieco odgracić. Słońce i wysokie temperatury sprawiają, że miejsce mojej rękodzielniczej aktywności mniej przypomina grobowiec. Porządkowaniu Pracowni poświęciłam kilka dobrych godzin każdego dnia i z czasem zaczęło to przypominać mały rytuał. Jeśli kiedyś mieliście do czynienia z maniakalnym sprzątaczem, to wiecie, o czym mówię. Sama siebie nie poznawałam! Nie potrafiłam myśleć o niczym innym, dopóki wszystko nie zostało ułożone po nowemu. Okazało się, że porządki w Pracowni mają niezwykłą moc resetowania umysłu. To tak, jak reset systemu w komputerze, tylko w odniesieniu do myśli, które nie chciały opuścić mojej głowy. Bardzo mi to pomogło wrócić do równowagi emocjonalnej, która w ostatnim czasie była mocno zachwiana.


Nowy Ład zapanował w Pracowni, a bonusem w tym wszystkim jest to, że czyszczenie zakamarków przyniosło odkrycia godne prawdziwego archeologa. Otwierając pudełka, szuflady i inne walizki miałam wrażenie, jakby ktoś zafundował mi wypad na zakupy do sklepu plastycznego. Ileż to rzeczy zgromadziłam w przypływie rękodzielniczego entuzjazmu, o których zdążyłam zapomnieć! Może coś jeszcze znajdzie tu nowe życie? Chociaż szczerze mówiąc, mam już na horyzoncie nową zajawkę i jak zawsze – nowe materiały zaczynają się gromadzić. Boshe, czy człowiek chyba nigdy się nie zmieni?!

Never mind, delektujcie się ze mną względnym porządkiem i tą cudowną lekkością bytu. Kto wie, co przyniesie przyszłość w Pracowni Za Płotem? Może trochę więcej wpisów niż raz na trzy lata?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz