07 lutego 2025

Egzotyczne podboje – drzewo sandałowe

Jeśli obserwujecie mnie na Facebooku, to wiecie, że o drzewie sandałowym gadam już od co najmniej dwóch tygodni. No to czas najwyższy pokazać efekty farbowania tym surowcem!

Drzewo sandałowe czerwone, czyli sandałowiec (Pterocarpus santalinus), to wiecznie zielone drzewo lub krzew. Ze źródeł, którym nie można ufać (czyli z Internetu), dowiedziałam się, że to półpasożyt – przeprowadza fotosyntezę, ale wodę z solami mineralnymi pobiera z korzeni innych roślin.
Jego drewno pachnie na tyle charakterystycznie, że jest wykorzystywane w produkcji kadzideł i perfum. Do farbowania naturalnego wykorzystuje się korę, którą można zakupić w formie wiórków.

Z takiej właśnie postaci skorzystałam. Wióry najpierw dwa dni moczyły się w wodzie, po czym zaczęła się ich intensywna obróbka termiczna. O pełnym emocji procesie gotowania mogliście przeczytać w jednym z poprzednich postów: Pełne rozterek życie rękodzielnika Przypomnę tylko, że garnek ledwo to przeżył, a same wióry wymagały reanimacji (czytaj: kolejnego zalania wodą).

Gotowałam je przez trzy dni po 1,5 godziny. Na szczęście już bez większych niespodzianek. Szmaty (lniane płótno, koronki, bawełniane nici i kawałek wełny) gotowałam w odcedzonym wywarze z kory przez około 2 godziny.
Tak prezentują się po wypłukaniu i wysuszeniu:

Kolor brudnego różu, całkiem przyjemny, ale bez fajerwerków. Oczywiście, wełna przyjęła barwnik najlepiej i zabarwiła się na intensywny brąz z rudawym odcieniem.

Spróbowałam jeszcze rozwinięcia barwy siarczanem żelaza, ale... no cóż. Efekt był na tyle mało estetyczny, że nie będę go tu pokazywać. Wyszło coś w rodzaju żółtawo-beżowej szmaty w plamy – dokładnie taki kolor uzyskuję na długo niepranych kuchennych ścierkach, bez większego wysiłku.

Farbowanie drzewem sandałowym okazało się pracochłonne, a efekty niespektakularne. Może miałam go za mało, może powinnam pilnować procesu wygotowywania jak sroka gniazda. Ale kiedy przypomnę sobie, co udało się osiągnąć przy użyciu ziela nawłoci, liści leszczyny czy cudownych łupin cebuli, to chyba wolę trzymać się rodzimych surowców, zamiast wypuszczać się na takie egzotyczne eskapady.

Ale czego człowiek nie spróbuje, tego się nie dowie!

Źródła:
Wikipedia - Drzewo sandałowe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz